Nerwowa atmosfera w Klubie udzielała się wszystkim od połowy września. Jak nigdy jeszcze stajnia była trapiona kontuzjami i absencjami. Pech nie omijał ani koni ani jeźdźców - ci którym udało się szczęśliwie uniknąć kontuzji nagle okazywali się rozchwytywani na organizowane w połowie października firmowe delegacje, rodzinne wesela i nieoczekiwane wyjazdy. Przebąkiwano nawet, że tego roku nie pojadą dwa biegi ale jeden i to w mocno zdekompletowanej obsadzie.
Na szczęście, im bliżej Hubertusa, tym konie szybciej wracały do skokowej formy, a braki stałych bywalców zachęciły kilkoro nowych jeźdźców (takich, którzy wiedzieli doskonale w czym zabawa, ale dotąd nie widzieli się w obchodach tego tradycyjnego wydarzenia inaczej niz na przyczepie wypełnionej słomą). Zastepy uformowane, w dwa kolejne sobotnie popołudnia wyruszyliśmy - najpierw zastęp młodzieżowy, po tygodniu starszyzna - szukać, ścigać i pochwycić lisa, co to rozpanoszył się na obrzeżach okolicznych wsi i lasów.
Demonstracja sprawności, szybkości i zręczności naszych jeźców powinna dać do myslenia rudzielcowi. Niech sie lepiej trzyma leśnych ostępów i nie włazi nam w drogę, bo faktycznie będizemy musieli oddać siebie i jego opiece patrona myśliwych. A póki co wystarcza nam, że celuje auto-focus i strzela migawka. Co lepsze ustrzelone przez Leszka Nitkę oraz Sławka i Ewke Kędzierskich sztuki można podziwiać poniżej.
W tym roku na Świeto Niepodległości postanowiliśmy ruszyć szeroką reprezentacją. Koronowiacy przywykli już trochę do przemarszów zastępu ułanów, a wyjątkowo aktywne w tym roku dziewczyny postanowiły, że też chcą uświetnić obchody naszego narodowego święta. Układ poloneza został specjalnie przearanżowany w taki spoósb byśmy mogli pomieścić się na pierzejach runku. Ćwiczony na padoku "na piechotę" wydawał się całkiem składny, mimo że tańczący musieli trochę gonić się po dłuższych bokach placu. Wszyscy bylismy ciekawi jak wypadniemy - pierwszy raz tak dużą grupą, w nieznanym układzie, z bardzo blisko stojącą publicznością i na śliskim bruku koronowskiego rynku.
Ale jak mówią: jest ryzyko - jest zabawa. Pierwsza, reprezentacyjna szesnastka w komplecie umundurowana dotarła do Koronowa pół godziny przed rozpoczęciem uroczystości. Na balkonie ratusza czekali już: gen. Haller, premier Paderewski wraz z małżonką oraz nasza mistrzyni ceremoni - Magdalena. Po uroczystym otwarciu uroczystoci przez Burmistrza Koronowa i odśpiewaniu hymnu Magda wprowadziła publiczność w nastrój i klimat czasów gdy II Rzeczpospolita stawała się realnym państwem. Następnie zapowiedziała nasz pokaz.
Jakie nerwy i emocje towarzyszą uczestnikom biegu Św. Huberta nie da się opisać w kilku słowach. Nasze przygotowania zarówno związane z czynem społecznym - sprzątaniem stajni i terenu klubu - jak i wyszykowaniem strojów własnych, a przede wszystkim wyczyszczeniem i wystrojeniem koni oraz rzędów - to zawsze nieopisanej wagi praca.
Dzień 18 października 2014 roku nie przywitał nikogo słońcem, ale ciepło przyszłych zdarzeń grzało nas od samego rana. Już od wczesnych godzin porannych pierwsi uczestnicy krzątali się po stajni przygotowując swoje rumaki do pogoni za lisią kitą. Z każdą godziną przybywało coraz więcej koleżanek i kolegów. Jak co roku bardzo licznie przybyli na Nasze Święto zaproszeni goście, którzy z „traktorowych” wozów dzielnie wspierają zmagania ścigających lisa.
Wspomnienie o Pani Jadwidze? Jak to napisać? O czym? Przecież tyle wspomnień ilu nas. Każdy ma swoje. Wszystkich nas uczyła. Nasze dzieci, ba wnuki nawet. Pamięcią sięgam lat sześćdziesiątych - ZIELONYCH.
Później przerwa prawie dwudziestoletnia i DERESZ.
Pani Jadwiga ta sama wymagająca, czuła na każdy szczegół dosiadu, nogi, ręki. A przed jazdą te zaklejki, słomki - rygor, ostre czasem dosadne "ułańskie" słowa. Później to docenialiśmy. W innych stajniach na obcych maneżach pytania: kto was uczył ? Dobrze siedzicie!